Katarzyna – Niepoprawne Radio PL http://niepoprawneradio.pl Tego nie usłyszysz nigdzie indziej Thu, 18 Jul 2019 10:58:24 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.8.4 Pamiętamy o skutkach, zapominamy o przyczynach http://niepoprawneradio.pl/?p=27816 http://niepoprawneradio.pl/?p=27816#respond Thu, 18 Jul 2019 10:55:14 +0000 http://niepoprawneradio.pl/?p=27816 Kresowiakom uciekającym przed banderowcami z Wołynia, Podola i Małopolski Wschodniej do głowy chyba nigdy nie przyszło, że na stare lata będą słuchać o rzezi ich rodzin jako o „historii kontrowersyjnej” i będą tacy, również w Polsce, a nie tylko na Ukrainie, którzy zechcą im wmawiać, że Stefan Bandera nie miał nic wspólnego z rzezią na Wołyniu. „Kontrowersja” to takie ulubione słowo polityczne i publicystyczne, by nie nazwać faktów po imieniu.
O ile politycy są zmuszani strategią działania do wypowiedzi bardziej zrównoważonych, o tyle samocenzura dziennikarzy i publicystów (nie śmiem posądzać o brak wiedzy) jest niewybaczalna.

Tak jest, między innymi, w przypadku rocznic ludobójstwa popełnionego przez OUN i UPA. Wieńce, kwiaty, okolicznościowe mowy, artykuły rozmowy w mediach, wywiady, wspomnienia, poruszające filmy i co? I nic. I nadal większość przekazywanych obrazów czy informacji dotyczy tylko ofiar, a nie wiedzy historycznej o OUN i UPA. Nadal ktoś, kto nie zgłębia tematu, nie wie, jak możliwa była taka zbrodnia, okrucieństwo, przy którym strzał z pistoletu wydawał się łaską. Nadal nie wie, kim byli mordercy.
Fakt ten skrzętnie wykorzystuje Rosja do szczucia na Ukraińców. Dlatego też trudno dziś o merytoryczną dyskusję o historii ludobójstwa na okupowanych przez Niemców Kresach II Rzeczypospolitej.

Zakłamanie i ideologiczne wypieranie faktów ma jednak swoje granice. Mogę zrozumieć nawet przyczyny odradzającego się nacjonalizmu odwołującego się do Stefana Bandery na Ukrainie Zachodniej, ale nie pojmę w żaden sposób prób wybielania odpowiedzialności tego zbrodniarza za ludobójstwo na ludności polskiej.
Pokolenie pamiętające tę straszną tragedię odchodzi, a my wciąż zatrzymujemy się tylko na ofiarach, a nie na całej historii tragicznego roku 1943.
Kolejne lata miną, kolejne kwiaty zostaną rzucone, przemówienia wygłoszone, a rodziny ofiar będą pomagać, by Ukraińcy w Polsce dobrze się czuli, bo przecież to już historia i trzeba wybaczyć.
Historia wybaczenia i pojednania z Niemcami właśnie przechodzi bolesną weryfikację i pokazuje, że nie można budować pojednania na kłamstwie czy politycznej poprawności. Warto wyciągnąć wnioski.Ale nie chodzi tu wcale tylko o pamięć, a o zasadnicze pytania, na które władze ukraińskie powinny nam odpowiedzieć, by historia się nie powtórzyła w kolejnej odmianie. Adam Podhajecki w swojej książce Pod skrzydłami III Rzeszy wymienia powstałe na Ukrainie organizacje, które od lat 90. odwołują się do nacjonalistycznej doktryny.
Należą do nich: OUN Melnika oraz OUN Bandery pod nazwą „Kongres Ukraińskich Nacjonalistów” (KUN).

Nie licząc ich, na Ukrainie dzisiaj, według politologów z Moskwy, otwarcie działają radykalne transformacje rewolucyjnej OUN – „Ukraińska Republikańska Partia, OUN-UNSCO, „Ukraińska Konserwatywna Republikańska Partia” „Ukraińska Narodowa Asambleja (UNA), i jawnie faszystowska „Państwowa Niepodległość Ukrainy”(Dierżawna Samostijnis Ukrainy /DSU) oraz radykalna partia „Swobody” – pisze autor (str. 30)

Nie wiem, czy wiedza politologów Moskiewskich jest wiarygodna, czy wsadzanie ich wszystkich do jednego worka nacjonalizmu ukraińskiego jest zasadne, ale mamy prawo pytać i żądać odpowiedzi na pytanie:
Czy organizacje ukraińskie, które odwołują się do dziedzictwa OUN i UPA mają w swoim programie lub w działaniu i głoszonych hasłach odwołania do ideologii nacjonalizmu integralnego Doncowa?
Dla każdego, kto choć powierzchownie poznał tezy integralnego nacjonalizmu Dymytra Doncowa i jego program nie ma wątpliwości, że był to nazista.
Naczelne hasło zawarte w książce „Nacjonalizm” to:
„Naród (nacja) ponad wszystko”.
A to oznaczało według jego teorii: ponad Bogiem, ponad wszelkimi zasadami moralnymi. W imię tego hasła należało unicestwić inne nacje zamieszkujące Ukrainę i tych Ukraińców, którzy sprzeniewierzyli się walce o czystość rasową, zdradzili swój naród i nie podporządkowali się nowym przywódcom.
To na takich fundamentach Stefan Bandera budował program OUN i rozkazy dla UPA.
Sam fakt, że przy okazji kolejnych rocznic banderowskich zbrodni pomija się tę ideologię śmierci, powinien nas niepokoić i powinniśmy pytać, co z ideologii Doncowa jest na Ukrainie nadal aktualne, skoro politykom ukraińskim banderyzm nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie, próbują z Bandery czynić bohatera.
Próba wybielania udziału w mordach rewolucyjnej frakcji OUN oraz UPA Stefana Bandery jest nadużyciem. Spór na ten temat jest usprawiedliwianiem pomników Bandery i próbą wymazywania z pamięci historycznej jego współpracy jako agenta z niemieckim okupantem. To do nas, do polskich historyków, autorów podręczników do historii, nauczycieli w szkołach i na uczelniach należy podawanie faktów, a nie bawienie się w półprawdy, przemilczenia umacniające przekonanie mieszkających w Polsce Ukraińców, że rzeź na Wołyniu to była wojna domowa, a Polacy tam mieszkający byli okupantami.
Politycy im tego nie powiedzą, bo stracą wyborców, niełatwo bowiem przyjmuje się prawdę, ale ktoś to musi głośno mówić, przedstawiać fakty, opisywać nie tylko mordy, poruszać serca męczeńskimi obrazami bestialstwa rzeźników spod znaku Tryzuba, ale również ideologię, która do tego doprowadziła.

Czas przestać nadgorliwie używać terminu „kontrowersja” i zamiast tego pisać prawdę. Czas, by o tę prawdę pytać nie tylko Siemaszków ( przy całym chwalebnym dorobku ich pracy dokumentującej zbrodnie) ale sięgać do źródeł, do autorów dziwnie w Polsce przemilczanych, jak choćby do Wiktora Poliszczuka, którego książek nie zoczysz na półkach księgarskich. Dziś wygląda to tak, jakbyśmy odfajkowywali kolejne rocznice i zbywali je pod pomnikami. Na uroczystościach coraz mniej uczestników i żadna lekcja historii dla młodego pokolenia nie wynika. Mówimy o skutkach, ale nie chcemy pamiętać o przyczynach w imię polityki międzynarodowej. A za błędy się płaci.

Ps. Prezydent Andrzej Duda po spotkaniu z prezydent Słowacji Zuzanną Czaputową powiedział:

Obydwoje mamy przekonanie, że trzeba wspierać Ukrainę zarówno w jej dążeniu do stabilności, do tego, aby zachować pełną suwerenność, pełną niepodległość, a więc do zakończenia także okupacji Donbasu, Ługańska i Krymu, ale przede wszystkim także, żeby były realizowane działania reformatorskie, działania proeuropejskie Ukrainy. To jest bardzo ważne, żeby Ukraina zbliżała się pod każdym względem do państw UE i wspólnoty euroatlantyckiej.

Tak sobie myślę, że czas też wreszcie otwarcie zapytać władze ukraińskie wprost:
Czy na pewno tego chcą skoro zachowują się wobec władz polskich i wszelkich prób przyjaznej współpracy wrogo? Zapraszam do słuchania

_______________________________________________

Ilustracja: Ideologia ukraińskiego nacjonalizmu Zapraszam do słuchania
audycja 1062 (czwartkowa)

Autor: Katarzyna o 11:33 Brak kom

]]>
http://niepoprawneradio.pl/?feed=rss2&p=27816 0
Chłopcy z Nowoszyszek – Florian Czarnyszewicz http://niepoprawneradio.pl/?p=26775 http://niepoprawneradio.pl/?p=26775#respond Sun, 27 Jan 2019 07:21:31 +0000 http://niepoprawneradio.pl/?p=26775 „Chłopcy z Nowoszyszek” to czwarta i zarazem ostania powieść Floriana Czarnyszewicza – ukazała się w Londynie w roku 1963, a więc na rok przed śmiercią pisarza. Ta książka jest w pewnym sensie kontynuacją „Nadberezyńców”  oraz „Wicika Żywicy”, a zarazem swoistym ich epilogiem. (Maciej Urbanowski)

Kolejne odcinki znajdziecie klikając w okładkę

Czytają Katarzyna i Władysław.

]]>
http://niepoprawneradio.pl/?feed=rss2&p=26775 0
Jaki jest ten plan? http://niepoprawneradio.pl/?p=23950 http://niepoprawneradio.pl/?p=23950#respond Sun, 19 Nov 2017 19:41:29 +0000 http://niepoprawneradio.pl/?p=23950 Eskalacji napięcia między prezydentem a rządem i Parlamentem nie widać końca. Do czego ostatnie wydarzenia polityczne w Polsce zmierzają? Jak to się skończy?

Zaczęło się od cyrku z reformą oświaty. Nikt nie pyta dziś prezydenta, gdzie są jego wysłannicy, którzy mieli nadzorować jej wykonanie. Reforma ma się dobrze. Broniarz pomocy prezydenta nie potrzebuje.

Potem była próba przekupienia elektoratu Kukiza referendum w setną rocznicę odzyskania niepodległości. Budowanie narracji wokół zmian w konstytucji jakoś jednak dziwnie szybko zgasło.

Ale prawdziwa bomba miała dopiero nadejść przy reformie sądownictwa. Pod Sejmem i Pałacem szalała opozycja, finansowana przez Sorosa. Pan prezydent wypoczywał z małżonką w Juracie i czekał cierpliwie na rozwój wypadków.
Nie przeszkadzało mu szarganie pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, choć w kampanii wciąż się na Niego powoływał. A kiedy Parlament przegłosował ustawy mimo wrzasku ulicy i zagranicy, jak grom z jasnego nieba spadło weto i kłamstwa, że nikt z nim niczego nie konsultował.
Prowokację i inwektywy ze strony babci Zosi i rzecznika przetrzymał minister Zbigniew Ziobro. Dziwnie natomiast zaczął się zachowywać Jarosław Gowin.

Zaproszenie Tuska na obchody Święta Niepodległości to następna butelka oliwy wylana do ognia. Nie da się tego faktu czytać w oderwaniu od mającej się w tym samym czasie rozpocząć europejskiej akcji pd tytułem „Faszystowska Polska”.
I tu znowu zaskakujące zachowanie prezydenta. Strzela niczym z armaty do faszystów. Mówi jednak nie o rasizmie a o ksenofobii i antysemityzmie. Do tablicy tym wywołuje Żydów polskich i izraelskich. Zagraniczna prasa grzmi wciskając kłamstwa swoim czytelnikom.
Dziwnie słabo brzmi oburzenie prezydenta wobec rezolucji PE, a właściwie prawie wcale go nie ma, poza potępieniem europosłów głosujących przeciwko Polsce.

Awantura jeszcze trwa, a prezydent przypadkowemu dziennikarzowi wygłasza opinię na temat ministra Antoniego Macierewicza. Nazywa to opinią prywatną, bo tak myśli. Nie przeprasza, a potwierdza ją w udzielonym wywiadzie, czym wylewa następną butelkę oliwy do ognia.
I wszytko to można by było jakoś wytłumaczyć, gdyby nie fakt, że w tym czasie Departament USA finalizuje zgodę na sprzedaż Polsce zintegrowanego systemu obrony powietrznej i przeciwrakietowej Patriot. Gen. Jarosław Kraszewski czy prezydent czują się niezadowoleni z tego powodu? A może ktoś inny pociąga za sznurki?
Nie śmiem nawet przypuszczać, że nieodpowiedzialna wypowiedź prezydenta miała na celu przeszkodzić tym negocjacjom. Tłumaczę to sobie jedynie zbiegiem okoliczności. Czy wszyscy w to uwierzą?

To nie koniec jednak wszczynania awantur przez Kancelarię Prezydenta. Dziś minister prezydenta Paweł Mucha zapowiedział kolejne weto prezydenta do nowelizacji ordynacji wyborczej. Zapowiedź ta została poprzedzona mętną opinią PKW. Znowu przypadkowy zbieg okoliczności?

Pora zapytać, skąd to nagłe wzmożenie prezydenckiej agresji wobec swego elektoratu i partii, której zawdzięcza wszystko; od pieniędzy na kampanię po program, pod którym tak chętnie się podpisuje i pozuje na jego współtwórcę?
Najwięcej, oczywiście, byliby w stanie Polakom wyjaśnić Małgorzata Sadurska i Marek Magierowski. Ze zrozumiałych względów milczą.

Kto śledzi wrzutki piarowców na twitterze, ten zapewne pamięta, że od jakiegoś czasu dziwne zachowanie prezydenta tłumaczono potrzebą poszerzenia elektoratu, a potem już śmiało brzmiał głos: Andrzej Duda miał lepszy wynik wyborczy niż PiS.
Znikła gdzieś kultura polityczna. Tandem Zofia Romaszewska – Krzysztof Łapiński wywołuje salwy śmiechu, ale i oburzenia. Mnożą się apele o zmianę rzecznika i wycofanie się pani Zosi. Oboje ośmieszają prezydenta. Prezydentowi jednak to nie przeszkadza. Wydaje się, że wszystko idzie zgodnie z planem.

Jaki jest więc ten plan?

Uważam, że odpowiedź znajdziemy, gdy cofniemy się do roku 2006/7. Premierem jest Marcinkiewicz. Głównie bryluje, niczego nie reformuje. Opozycja wrzeszczy, że pora, aby odpowiedzialność za rząd wziął prezes PiS.
Premierem zostaje Jarosław Kaczyński. Ręce ma jednak związane koalicją z Lepperem i Romanem Giertychem. Nie to jest jednak najważniejsze, a nieustanne awantury, kłótnie, prowokacje, czarny piar wobec braci Kaczyńskich i wobec PiS.
Polacy nie wiedzą, że zagraniczni sponsorzy dwoją się i troją, by zohydzić im rządy PiS. I udaje się im to z nawiązką. Wybory 2007 spychają na 8 lat PiS do opozycji. Dla Polski był to czarny czas, ale nie został zmarnowany przez Jarosława Kaczyńskiego. Partię prowadzi do zwycięstwa z całym pakietem wypracowanego programu.

Co się zmieniło od tego czasu? PiS ma większość parlamentarną i prezydenta ze swego ugrupowania, może mimo awantur reformować kraj. Opozycja, która miała być koalicyjną alternatywą podzieliła się i nic już nie jest w stanie ją uratować. Z każdym dniem traci elektorat, a mimo to brnie w niebyt ze swoją narracją.
Mafijne układy nie złożyły jednak broni, dla wielu baronów PO rządy PiS to perspektywa więzienia i utraty gigantycznych fortun. Naciska też europejska lewica, bo za przykładem Węgier i Polski pójdą i inne kraje.

Jaka jest szansa na odsuniecie PiS od władzy? Tylko jedna; podzielenie elektoratu PiS. Kto może ten elektorat podzielić, ba, kto już dzieli? Tylko prezydent. I robi to z coraz większą determinacją, bo jak na złość Jarosław Kaczyński i cała dobra zmiana na czele z Panią Premier ze stoickim spokojem przyjmują coraz agresywniejsze ataki na PiS i ministrów rządu. Robią swoje.
Rozżaleni wyborcy ślą inwektywy pod adresem prezydenta i zarzekają się, że nigdy na Andrzeja Dudę nie zagłosują. A prezydent wcale tym się nie przejmuje, a jego rzecznik nazywa nas ormowcami internetu.
Na co liczą? Mają nadzieję, że podzielimy się – jak niegdyś na zwolenników Wałęsy i Mazowieckiego, tak dziś na zwolenników obozu prezydenckiego i Jarosława Kaczyńskiego. Liczą, że PiS wystawi swojego kandydata i nie udzieli poparcia Andrzejowi Dudzie. Tego będą bowiem oczekiwać wyborcy PiS.

Czy tak się stanie?

_______________________________________________

Ilustracja: http://s.tvp.pl/images/c/6/f/uid_c6f45859cb2e1479f5e9b10a2c9da1d41484242228364_width_633_play_0_pos_3_gs_0.jpg

Zapraszam do słuchania
audycja 893 (niedzielna)

]]>
http://niepoprawneradio.pl/?feed=rss2&p=23950 0
Prezydent wymienia płot http://niepoprawneradio.pl/?p=23169 http://niepoprawneradio.pl/?p=23169#respond Fri, 25 Aug 2017 21:16:21 +0000 http://niepoprawneradio.pl/?p=23169 Prezydent wymienia płot

„Jeśli nie widzisz pożytku z tego płotu, na pewno nie pozwolę ci go usnąć. Odejdź i pomyśl. Kiedy wrócisz do mnie i powiesz, że widzisz sens jego istnienia. Wówczas może będzie wolno ci go zniszczyć”. – tak rozumiał reformowanie w odróżnieniu od deformowania mój ulubiony pisarz G.K.Chesterton

Myślę o tym coraz częściej, gdy obserwuję działania prezydenta Andrzeja Dudy.

Przyznaję, nie rozumiem celu ostatnich jego posunięć.
Od pierwszych dni kampanii wyborczej wszystko, o czym mówił, co zapowiadał, łykałam jak pelikan ufając, że tym razem nie będę się wstydzić, ani za zachowanie prezydenta, ani za brak wiedzy czy woli działania w drużynie, z jakiej się wywodził i jaka wyznaczyła mu zaszczytną rolę Prezydenta Najjaśniejszej.
Moje zaufanie było absolutne, dziś już takie nie jest. A to dlatego właśnie, że „zburzył ów płot”, ale nie potrafił przekonać, dlaczego to zrobił.Pisałam już o tym, więc nie będę się powtarzać, zaznaczę tylko, że po raz pierwszy niepokój ogarnął mnie przy ustawie o reformie oświaty. Sądziłam wtedy, że tylko droczył się i dlatego do ostatniej chwili nie podpisywał jej.
Dziś myślę, że było to dystansowanie się od programu PiS, w domyśle z uzasadnieniem; reforma kiepsko przygotowana, ale ja przypilnuję, by obyło się bez kolizji. Oczko, oczywiście, w stronę przeciwników reformy. Tak na wszelki wypadek, gdyby coś nie wyszło, to nie jego wina.

Kiedy 3 maja zadeklarował pomysł referendum konstytucyjnego, pomyślałam sobie, że przejął działkę, na którą PiS po prostu nie ma czasu i nie chce zaczynać nowego tematu przy zwariowanej totalnej opozycji, która gotowa dać się rozjechać, byleby choć jedna reforma nie wyszła. A przy okazji uaktywni Polaków i zmusi do wyborów samorządowych.
Po wysłuchaniu przemówień podczas debaty konstytucyjnej, zorganizowanej przez NSZZ „Solidarność” w Gdańsku, zaczynam podejrzewać, że plotki, iż prezydent rzeczywiście uwierzył w tworzenie bloku z udziałem elektoratu Kukiz 15 nie są tak całkiem bezpodstawne.
A już na pewno takie plany zaświtały w głowie Piotra Dudy. To wrzucanie przy każdej okazji tematu akcji Ruchu Oburzonych nie pozostawia złudzeń.Kto pamięta?

16 marca 2013 r. w Sali BHP Stoczni Gdańskiej powstała Platforma Obywatelska Oburzonych. W spotkaniu brali udział nie tylko działacze „Solidarności”, ale i związkowcy OPZZ, zmieleni.pl, przeciwnicy ACTA i rodzice przeciwni wysyłaniu sześciolatków do szkoły. Na czele Platformy stanął Piotr Duda i Paweł Kukiz.
Po szczegóły odsyłam do Internetu, choćby na stronę radia Wnet
Platforma Oburzonych: Kukiz i Duda chcą zmian

Ruch w tak szerokim układzie politycznym w kontrze do rządzącej wówczas koalicji PO/PSL nie mógł przetrwać, ale utorował drogę Kukizowi do Sejmu, a Piotr Duda zawarł na piśmie w czasie kampanii słynne porozumienie między związkiem a przyszłym prezydentem. Do tego właśnie porozumienia odwołał się Piotr Duda w swoim przemówieniu robiąc jednocześnie oko do Pawła Kukiza.

Czy podobało się to Prezydentowi?

Trudno wyczuć, ale wygląda na to, że proponowany przez prezydenta termin referendum nie jest wcale tylko symbolicznym nawiązaniem do rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę.
Wiadomo nie od dziś, że Kukiz15 rozpaczliwie szuka elektoratu do wyborów samorządowych za pomocą, jak niegdyś hasła okręgów jednomandatowych, tak dziś za jakimkolwiek referendum. Wiadomo, że im większa będzie frekwencja, tym mniejsze szanse konkurentów.
Temat zmian w konstytucji ponadto bardzo wygodny w czasie kampanii, bo nie trzeba będzie pracować nad konkretnym programem samorządowym, z tym bowiem może być krucho.
Czy takie ustalenia zostały poczynione na spotkaniu z Kukizem przed vetem prezydenta do ustaw reformujących sądownictwo?

Sądząc po przemówieniu Marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, PiS zna kulisy owego spotkania i z ogłoszeniem terminu referendum będzie zwlekać.
Prezydent raczej nie był zbyt mocno przygotowany do wyjaśnienia Polakom, dlaczego konstytucja powinna być zmieniona. Udawanie, że oto rozpoczęły się szerokie konsultacje społeczne kiepsko wypadło. Nie da się obronić pośpiechu referendalnego z mówieniem, że praca nad konstytucją będzie trwała przynajmniej z 5 lat.
Oczywiście prawdopodobny układ z Pawłem Kukizem i Piotrem Dudą nie wyjaśnia wszystkiego, jeśli chodzi o zawetowanie ustaw, ale przypomina wydarzenia, które tylko z pozoru stały się już historią kampanii prezydenckiej.
Pozostaje tylko westchnąć i przypomnieć Prezydentowi, jak zachował się Kukiz w drugiej turze. Trzeba być bardzo naiwnym, by wierzyć i zawierzyć swoją prezydenturę takim sojusznikom.

Nie ma jednak tego złego, co by nie mogło wyjść na dobre. Temat zmiany konstytucji trzeba było ruszyć.

Jeśli jednak prezydent sądzi, że Polacy dadzą się nabrać na szerokie konsultacje bez programu działania, to grubo się myli.
Mogę mówić tylko za siebie. Nie wezmę udziału w niby – referendum bez jasnego powiedzenia, co jest złe w obecnej konstytucji. Nie wystarczą mi ogólne stwierdzenia „płot trzeba wymienić”, bo minęło 20 lat od jego zbudowania.
I proszę szanownych demagogów nie wmawiać mi, że oto teraz społeczeństwo napisze swoją konstytucję.
Póki nie będę miała jasności, skąd ten nagły pomysł prezydenta na referendum bez projektu zmian konstytucyjnych żadnych takich tam bajek nie kupię. Teraz oczekuję, że Prezydent nie będzie blokował więcej reformowania kraju i jak najszybciej przedstawi swoje projekty ustaw reformujących KRS i SN. Wtedy może uwierzę, że „płot należy zburzyć” i prezydent naprawdę do tego dąży.
_______________________________________________

Ilustracja: Platforma Oburzonych: Kukiz i Duda chcą zmian

Zapraszam do słuchania
audycja 869 (niedzielna)

]]>
http://niepoprawneradio.pl/?feed=rss2&p=23169 0
Jest interes do zrobienia http://niepoprawneradio.pl/?p=23129 http://niepoprawneradio.pl/?p=23129#respond Fri, 18 Aug 2017 18:46:06 +0000 http://niepoprawneradio.pl/?p=23129 Czy jest ktoś z mojego pokolenia, wychowanego w PRL, kto nie zna skeczu „Sęk” kabaretu „Dudek”? Nie wierzę, że się ktoś taki jeszcze uchował. Młodych informuję, że wciąż można go odnaleźć w Internecie i obejrzeć, posłuchać, ba, nawet tekst jest, dla tych, co nie słyszą.
Mnie za każdym razem rozśmiesza jeden malutki fragment rozmowy telefonicznej dwóch Żydów:

– Jest interes do zrobienia.
– Interes? Ile można stracić?
– Co się mnie pytasz, ile można stracić! Się mnie natychmiast zapytujesz ile można zarobić!

I to jest sedno robienia interesów; wiedzieć, ile można zyskać, a ile stracić.
Nikt nie jest w stanie w tym prześcignąć Żydów. Są tacy, którzy zalecają Polakom pobieranie od nich nauki.
Ostatnio na Twitterze podrzucono pomysł wynajęcia żydowskiej kancelarii adwokackiej do negocjowania i uzyskania reparacji od Niemiec za II wojnę światową. Podchwycił go berliński mecenas Stefan Hambura i podzielił się nim z widzami TVP info.
Pomysł świetny, bo każdy wie, iż nikt tak dobry nie jest w negocjowaniu odszkodowań jak żydowskie kancelarie.
Co zyskalibyśmy? Przede wszystkim pewność, że będziemy traktowani poważnie a nie jak ubodzy krewni, którym przypomniało się, że ktoś coś jest im winien.
Najważniejszy jednak zysk to nie same reparacje, a możliwość przebicia się do opinii światowej, że Polska była największą ofiarą niemieckiego nazizmu.

Co stracilibyśmy? Poza świętym oburzeniem Niemców, wściekłego ataku lewackiej propagandy i wrzasku totalnej opozycji w kraju? – Nic.

Tak się niektórzy rozochocili w tych pomysłach na dobry interes, że idą dalej. Bloger zuberegg pisze:

Część środowisk żydowskich domaga się od Polski zwrotu pieniędzy za majątek utracony w Polsce podczas II WŚ. Nasze stanowisko winno więc być takie – oczywiście zapłacimy wam, zaraz po tym, jak otrzymamy zapłatę od Niemców. Pomóżcie nam załatwić u nich tę sprawę.

Przyznam, że oniemiałam, bo tego nie mógł podsunąć nikt inny jak tylko mistrz w robieniu interesów.
Nie wiem, co autor tego pomysłu zyskałby, ale wiem na pewno, że dla Polski to groźny interes ze stratami wizerunkowymi nie do odrobienia.
Po pierwsze –roszczenia majątkowe organizacji żydowskich są już dawno uregulowane traktatem odszkodowawczym zawartym między USA a rządem Polski z dnia 16 lipca 1960 r. (umowa indemnizacyjna)

Zgodnie z art. 1 tegoż traktatu/umowy rząd Polski zobowiązał się zapłacić, a rząd USA przyjąć, 40 mln ówczesnych dolarów amerykańskich za całkowite uregulowanie i zaspokojenie wszystkich roszczeń obywateli USA, zarówno osób fizycznych jak i prawnych z tytułu nacjonalizacji i innego rodzaju przejęcia przez Polskę mienia oraz praw i interesów związanych lub odnoszących się do mienia, które nastąpiło w Polsce przed dniem podpisania i wejścia tego układu w życie. Spłata tego zobowiązania przez Polskę następowała w rocznych ratach i została w całości spłacona i rozliczona dnia 10 stycznia 1981 roku.

Umowa indemnizacyjna pomiędzy USA I PRL
Po drugie – prawo polskie umożliwia jedynie roszczenia spadkobierców a nie organizacji.
Dyskusja więc na temat roszczeń żydowskich jest bezprzedmiotowa. I chyba wszystko zostało już wyjaśnione podczas spotkania z premierem Jarosławem Kaczyńskim i marszałkiem Sejmu Markiem Jurkiem a Komitetem Wykonawczym Conference on Jewish Material Claims Against Germany, reprezentantami World Jewish Restitution Organization (Światowej Organizacji Restytucji Mienia Żydowskiego) i ambasadorem Izraela w Polsce Davidem Pelegiem w 2007 r. O czym pisała onegdaj „Fronda” (Roszczenia Żydów z USA i Izraela do Polski to hucpa) Domyślam się, że pomysł ten, by związać starania o reparacje z roszczeniami żydowskimi, otworzyłby problem powtórnie. A z Polaków zrobiłby współwinnych zbrodni niemieckich na narodzie żydowskim, z czym usilnie próbujemy walczyć. Z pewnością niejednemu nie tylko w Polsce ten fakt spodobałby się.

Konia z rzędem temu, kto wie na pewno, o co chodzi w podniesieniu tematu reparacji i jak to dalej się potoczy, skoro nawet podsekretarz stanu w MSZ Marek Magierowski nie został wtajemniczony i jego szef musiał prostować niefortunną wypowiedź.
Podrzucone zgniłe jajo? Dyplomatyczny manewr przyblokowania arogancji niemieckich polityków? Tego nie wiemy. A pomysłowi wynajęcia żydowskich adwokatów pikanterii dodało spotkanie Jarosława Kaczyńskiego z przedstawicielami polskich środowisk żydowskich.
O czym tak naprawdę rozmawiali, dlaczego z Jarosławem Kaczyńskim a nie z premier rządu czy szefem MSZ?
Snucie domysłów i pomysłów na odzyskanie reparacji ma jednak swoje granice. I w żadnym wypadku nie może szkodzić Polsce.
Polityka międzynarodowa to nie kupno tartaku i zrobienie dobrego interesu i w tym właśnie tkwi sęk, którego nijak niektórzy nie potrafią dostrzec.

_______________________________________________

Ilustracja:Kabaret Dudek – Sęk

Zapraszam do słuchania
audycja 867 (niedzielna)

]]>
http://niepoprawneradio.pl/?feed=rss2&p=23129 0
„Konstytuta” czy konstytucja? http://niepoprawneradio.pl/?p=23108 http://niepoprawneradio.pl/?p=23108#respond Wed, 16 Aug 2017 10:17:24 +0000 http://niepoprawneradio.pl/?p=23108

W szkole pani pyta – Co miał na myśli autor wiersza? Dzieci szukają odpowiedzi, ale z góry wiadomo, że pani i tak jako obowiązującą podyktuje własną wersję. I tak też stało się z przemówieniem prezydenta przed defiladą Wojska Polskiego.

Czy zdanie: To jest armia Rzeczypospolitej Polskiej, to nie jest niczyja armia prywatna, to armia, którą powinniśmy wspólnie kształtować, to armia, która własną piersią broni Polski – odnosiło się do opozycji, czy było prztyczkiem w nos min. Antoniego Macierewicza?

Żadne tam argumenty, przypominanie haniebnych wypowiedzi totalnej opozycji o WOT jako prywatnej armii Antoniego Macierewicza, nie mają żadnego sensu. Każdy ma swoją panią, która mu dyktuje jedynie słuszną odpowiedź.Podpowiem rozemocjonowanym dziennikarzom i z prawa i zlewa, że tematów do grzania może być więcej:
1. Dlaczego obok Prezydenta zamiast Pani premier Beaty Szydło stał szef BBN Paweł Soloch?
2. Dlaczego Pani premier stała na trybunie w drugim rzędzie i nie składała kwiatów razem z min. A. Macierewiczem?
3. A w ogóle to dlaczego Prezydent sam składał wieniec pod pomnikiem Naczelnika Józefa Piłsudskiego, a MON dopiero na końcu uroczystości?
4. Itd itp. Zupełnie jak w piosence Agnieszki Osieckiej „Okularnicy”.

I tak, co najważniejsze, najistotniejsze w przemówieniu prezydenta, o czym naprawdę warto dyskutować i spierać się, rozmyje się w emocjonujących polemikach.Czującym niedosyt mogę jeszcze dorzucić pewną plotkę, krążącą wśród historyków, która doda pikanterii współczesnym sporom; kto ważniejszy prezydent czy minister.
Podobno nasz wielki wódz gen. broni Władysław Sikorski – Prezes Rady Ministrów, Minister Spraw Wojskowych, Minister Sprawiedliwości rządu na uchodźstwie tak przesuwał krzesło, by siedzieć zawsze przed prezydentem. (Niestety, nie wiem, którego prezydenta to dotyczyło, bo było ich kilku).

Kto interesuje się historią, ten wie, że spory o pierwszeństwo nie są w polskiej tradycji niczym nowym.
W swoim wykładzie z dn. 16 listopada 1924 r. Józef Piłsudski mówił o pierwszych dniach konstytuowania się rządu Polski rodzącej się do niepodległości ze zlepka ziem pod zaborami. Mówił o gettach, jakie wytworzyły wśród polityków poszczególne zabory. Niby wszyscy mówili tym samym językiem, a jednak nie rozumieli znaczenia słów, których inni używali.

Zdawało mi się, że mam do czynienia z ludźmi, z których każdy mówi innym językiem, chcąc widzieć w słowach to, czego w tych słowach nie było i robiąc wrażenie ludzi, którzy przyszli jedynie po to, aby w twarz sobie pluć, a nie po to, by sobie podać ręce – wspomina Józef Piłsudski.

Później było jeszcze gorzej. Kwestia organizacji najwyższych władz wojskowych po zwycięskiej Bitwie Warszawskiej stała się przyczyną licznych konfliktów i sporów kompetencyjnych, wprowadzając chaos do życia politycznego w odrodzonym państwie na kilka lat.

Projekt ustawy o organizacji najwyższych władz obrony państwa został tak sformułowany, by utrudnić przyszłemu wodzowi jego odpowiedzialną pracę i by ją oddawać w ręce innych – pisze Naczelnik.

Źródłem konfliktu była źle napisana Konstytucja marcowa (1921). Co o niej sądził J.Piłsudski nie trzeba przypominać, bo to jeden z najbardziej znanych cytatów z powiedzeń Marszałka.
Lubię go, więc nie odmówię sobie przyjemności przytoczenia.

Ja tego, proszę pana, nie nazywam Konstytucją, ja to nazywam konstytutą. I wymyśliłem to słowo, bo ono najbliższe jest do prostituty.

Co dziś powiedziałby Marszałek o obowiązującej Konstytucji z 1997 r. i projektach dowodzenia Armią Wojska Polskiego?
Może to samo? Tego się, oczywiście, nie dowiemy i podejrzewam, że domysły będą zależeć od punktu siedzenia. Co innego będzie sądził prezydent i BBN, a co innego MON.W jednym na pewno obie strony się zgodzą; potrzebna jest nowa konstytucja, która jasno określi kompetencje obu urzędów. Ostatni konflikt między prezydentem a szefem MON, którego podobno nie ma, pokazuje wyraźnie, że jest to pilna potrzeba.
Rzecz jednak w tym, że chyba w dzisiejszych uwarunkowaniach politycznych wewnątrz kraju i w UE praktycznie niemożliwa.
Obawiam się bowiem, że jak na tej lekcji języka polskiego, będą różne odpowiedzi, ale i tak dyskusja będzie się toczyć nie na tematy ważne dla systemu politycznego Polski, a o związkach jednopłciowych i prawach gejów do adopcji dzieci.
Wszechobecna pani – poprawność polityczna – ma swoją wersję konstytucji i na pewno będzie chciała ją nam podyktować.

_______________________________________________

Ilustracja:Święto Wojska Polskiego

Zapraszam do słuchania
audycja 866 (czwartkowa)

]]>
http://niepoprawneradio.pl/?feed=rss2&p=23108 0
Co dalej? http://niepoprawneradio.pl/?p=23085 http://niepoprawneradio.pl/?p=23085#respond Wed, 09 Aug 2017 18:17:44 +0000 http://niepoprawneradio.pl/?p=23085 Ostatnie decyzje prezydenta zmuszają do stawiania trudnych pytań.
Najpierw sumuję to, co już za nami.

Przypominam sobie kompromitującą Kancelarię Prezydenta korespondencję z Ministrem Obrony Narodowej, Antonim Macierewiczem. Rzecznik Prezydenta Marek Magierowski pytany wówczas, czy prezydent ma zaufanie do szefa MON, odparł, że „prezydent ma wątpliwości w kilku kwestiach dotyczących polityki ministra Macierewicza i oczekuje precyzyjnych odpowiedzi na zadane pytania”.
Szokiem dla mnie była forma publicznej rozmowy ponad głową premier Beaty Szydło i ton, w jakim poinformowano o korespondencji.
W pierwszej chwili parsknęłam śmiechem, bo na „cara batiuszkę” to prezydent nie wygląda, a nie tak buduje się autorytet Urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej. Potem, tak jak większość, zareagowałam emocjonalnie nie szczędząc gorzkich słów.
Dodatkowo kompromitacją trąciło żądanie wyjaśnień od szefa MON w sprawie działań wobec oficerów Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Obrony oficerów współpracujących z FSB nawet w najśmielszych dywagacjach nikt się chyba nie spodziewał.
Wydawało się, że konflikt został zażegnany i poszedł w zapomnienie, zwłaszcza że Pani Premier zdecydowanie stanęła po stronie Antoniego Macierewicza ucinając spekulacje na temat ewentualnej dymisji, co bardzo rozczarowało medialne tuby agentury wpływu.
Premier Beata Szydło płaci do dziś ostracyzmem ze strony Kancelarii Prezydenta za swoją zdecydowaną postawę. Spektakularnie widoczne było to podczas wizyty prezydenta Donalda Trumpa.

Największe atrakcje dopiero miały nadejść.

To, w jakim stylu prezydent zawetował ustawy o reformie KRS i SN przeszły najśmielsze wyobrażenia. Piłsudski onegdaj udał się do Sulejówka, nasz prezydent skromniejszy, wyruszył do Juraty i beztrosko odpoczywał z żoną prując fale wodnym motorem, czy jak to się tam nazywa, bo nigdy tym nie pływałam. A w Sejmie i na ulicach szalała totalna opozycja opłacana ze wschodniej i zachodniej strony.
Myślę, że tak jak ja, wielu obserwujących wydarzenia oczekiwało, że prezydent zdecydowanie potępi destabilizację państwa, ale nie. Zamiast tego otrzymaliśmy weto z śmiesznie głupim uzasadnieniem. Przy okazji opozycja i część prawicy snuła projekcje na temat rozbicia koalicji rządowej.
W tym momencie nawet polityczny laik musiał zadać sobie pytanie – Prezydent był świadomy takich konsekwencji swojego postępowania czy tak mu wyszło?

Na szczęście Jarosław Kaczyński zażegnał konflikt stonowaną i pojednawczą, bez atakowania prezydenta, oceną wydarzeń podczas rozmowy w TV Trwam i Radiu Maryja.
Było to bardzo potrzebne, bo przecież kampania prezydenta i PiS skupiała się głównie wokół tych właśnie mediów. Wielokrotnie później słyszałam jak słuchacze gorliwie polecali Matce Najświętszej naszego prezydenta, premier i rząd.

Sytuacja się uspokoiła, przycichły ostre spory o słuszność weta i zaczęła się merytoryczna dyskusja wśród publicystów i niektórych polityków. Jednak po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem weta zaczęły się mnożyć dywagacje na temat prawdziwych przyczyn odrzucenia ustaw.
Czy z własnej woli, czy też pod przymusem Jarosław Gowin zasygnalizował buńczucznie, że nie ma mowy o odrzuceniu weta w Sejmie, bo on tego nie poprze.
Wbrew insynuacjom lojalnie zachował się min. Zbigniew Ziobro. I chwała mu za to, że nie uległ emocjom.

Wkrótce gdzieś tam na marginesie bieżących newsów dotarła informacja, że prezydent nie podpisał wniosków Antoniego Macierewicza o nadanie sztandarów wojskowych pierwszym trzem brygadom WOT.
Dlaczego? Warto, by ktoś zapytał prezydenta. Nie podoba mu się obrona terytorialna czy zazdrości sukcesów Antoniemu Macierewiczowi? Bo że WOT nie podoba się Putinowi, Merkel i opozycji, to wiemy.
Nie mnie rozstrzygać, gdzie leży źródło konfliktu z ministrem; w ambicjach obu panów, konstytucji czy może naciskach tajemniczych doradców w BBN czy KP. Faktem jest, że niepodpisanie tych wniosków i teraz – nominacji generalskich nie może już w żaden sposób być usprawiedliwione i nie dlatego, że ktoś ma przerost ambicji, nie umie rozmawiać, mści się, daje nauczkę czy coś tam jeszcze, o czym nie wiemy, ale dlatego, że jest to groźne dla bezpieczeństwa państwa.

Jaki sygnał wysyła prezydent agenturze rosyjskiej przed manewrami Rosji ZAPAD 2017?
Co mają myśleć sojusznicy w NATO?
A co mają myśleć zwykli dowódcy i żołnierze WP?
Czy nie powinny te sprawy być rozstrzygane w zaciszu gabinetów po sprawdzeniu czy nie ma podsłuchów?

I może jeszcze jedno pytanie, które wraca do mnie jak bumerang, ile razy myślę o zaistniałej sytuacji.Co dalej? Jakie nam atrakcje szykuje prezydent? Czy weta prezydenta będą podporządkowane jego koncepcji zmian w konstytucji, o których nic nie wiemy?
Jestem ostatnią osobą, która pójdzie teraz na referendum w tej sprawie, ale o tym może kiedy indziej porozmyślam przy swoim zmywaku, bo i cóż mi pozostało jak nie zmywać gary i czekać na rozwój sytuacji.

Zwolennikom wzmocnienia władzy prezydenta polecam na koniec przemyślenie: Co by było, gdyby silną władzę konstytucyjną miał prezydent Wałęsa? Czy musiałby liczyć się w Moskwie przy podpisywaniu układu o dobrosąsiedzkich stosunkach z Rosją z treścią telegramu Jana Olszewskiego? (przypomnijmy: Nocna zmiana za odrzucenie dyktatu Rosji) Co by było, gdyby mocną pozycję prezydentowi dała konstytucja, a prezydentem był ktoś taki jak Bronisław Komorowski?

_______________________________________________

Ilustracja: Wykop

Zapraszam do słuchania
audycja 864 (czwartkowa)

]]>
http://niepoprawneradio.pl/?feed=rss2&p=23085 0
Cisza między faktami http://niepoprawneradio.pl/?p=23073 http://niepoprawneradio.pl/?p=23073#respond Sat, 05 Aug 2017 18:24:21 +0000 http://niepoprawneradio.pl/?p=23073 Jako kilkuletnia dziewczynka leżałam w szpitalu po operacji wyrostka. To był czas, kiedy jeszcze w peerelowskich szpitalach pracowały siostry zakonne w czepcach z białymi anielskimi skrzydłami. Czułe i dobre jak mama, za którą się tęskniło, zwłaszcza w bezsenną noc, kiedy na sąsiednim łóżku chłopiec w moim wieku płakał z bólu i strachu, że jutro będą zrywać opatrunki na ranach po oparzeniu.

Myślę o tej traumie z dzieciństwa (chłopiec bowiem zmarł) za każdym razem, gdy jakieś rany są rozdrapywane, choć wydawało się, że już można zdjąć opatrunek, bo pod nim tylko blizna.
Dzieje się tak nie tylko, gdy rana jest fizyczna, ale także, a może przede wszystkim, gdy dotyka ran psychicznych.
Ileż to recept wymyślono na leczenie takich ran. Czy w ogóle są one uleczalne?

Wojnę znam z opowiadań rodziców, książek i filmów. Zrosła się tak z moim dzieciństwem, że często w snach powracała, jakbym w niej uczestniczyła.
Za młoda byłam, za bardzo wpatrzona w przyszłość, którą sobie w marzeniach budowałam, by zadawać rodzicom pytania bardziej dociekliwe. Nigdy ich nie zapytałam, jak sobie radzą, gdy my zasypialiśmy, a w domu zapadała cisza, ze wspomnieniami. I normalna kolej rzeczy, już nie zapytam.

Dlaczego myślę o tym, dlaczego próbuję odpowiedzieć sobie na pytania, na które nie ma odpowiedzi? Bo znowu, ze zdwojoną siłą wróciła przeszłość.

Młodzi ludzie z Niemiec, Ukrainy, Polski czyszczą groby jeńców wojennych w Łambinowicach. Z nieudawaną szczerością mówią, że chcą poznać przeszłość wojny.
Co może być piękniejszego, co można jeszcze wymyślić lepszego dla porozumienia między różnymi narodami, państwami? Szlachetne i piękne cele, tylko przyklasnąć.
Niestety, ja w skuteczność takich bandaży na niezagojone rany nie wierzę, zwłaszcza gdy opierają się o półprawdy.
Wciąż słyszę mamę, kiedy mówi: Nie zna wojny ten, kto nie żył na Kresach.

To takie dziwne wojenne sytuacje, kiedy jeden wróg staje się obrońcą przed drugim wrogiem. W innych częściach Polski to przed Niemcami się ucieka. Ale na Wołyniu Niemcy dają bezpieczeństwo – mówi czeski pastor z Kupiczewa, wspominając legalne kupno broni od Niemców dla obrony przed banderowcami.(1)

 

Z faktami o ogromie zbrodni banderowców i Niemców będzie musiał zmierzyć się czy prędzej czy później młody Ukrainiec czy Niemiec, choćby wyczyścił wszystkie groby na wojennym szlaku. Czy nie będzie chciał ich usprawiedliwić?

Poczucie krzywdy, upokorzenie, jakie Polaków spotyka ze strony niemieckich polityków i dziennikarzy przy aplauzie unijnych urzędników, musiało doprowadzić do zerwania bandaży, w które Polaków owijano. Okazało się, że pod nimi zamiast blizn, są zadawnione rany, wracają obrazy krwawych nierozliczonych i nieprzebaczonych zbrodni, które wcale nie zostały zapomniane i za które nikt nie przeprosił.

Nie ma nic gorszego jak w imię pojednania stawiana jest między faktami cisza.
Czy prędzej czy później wróci ze zdwojoną siłą piekąca rana. I nie pomoże tu pojednawcza odpowiedź na pytanie

– „Kto mówi prawdę? – Każdy ma tu swoją pamięć. Każdy ma swoją historię”.(2)

Jesteśmy teraz tego świadkami. Czy można zabić własną żonę i dzieci, by udowodnić, że jest się Ukraińcem? Można, choć wydaje się to nieprawdopodobne.
Czy może naukowiec pracować nad wynalazkiem sprawniejszego zabijania ludzi? Może. Czy można zadenuncjować, wydać na śmierć sąsiada, bo jest Polakiem, Żydem? Można. Mało tego, można znajdować dla tych czynów uzasadnienie, konieczność dziejową i po latach mieć pretensje, że wciąż pamiętamy i przypominamy tym, którzy z różnych powodów wolą zapomnieć.

Kiedy w imię poprawności politycznej zapada cisza między faktami, otwierają się rany i odradzają się bestie. Czy jest na to jakaś rada?

1Witold Szabłowski, Sprawiedliwi zdrajcy Sąsiedzi z Wołynia. Gdy jedni mordują, drudzy rzucają się, by ratować, str. 284;
2 Tamże str. 133

_______________________________________________

Ilustracja:Dyskutują o historii. W Łambinowicach trwa obóz młodzieżowy

Zapraszam do słuchania
audycja 863 (niedzielna)

]]>
http://niepoprawneradio.pl/?feed=rss2&p=23073 0
Antoni Ferdynand Ossendowski – Ludzie, zwierzęta Bogowie – T1 – Męczeńska włóczęga http://niepoprawneradio.pl/?p=23049 http://niepoprawneradio.pl/?p=23049#respond Mon, 31 Jul 2017 05:49:27 +0000 http://niepoprawneradio.pl/?p=23049

F.A Ossendowski (ur. w 1876 w Lucynie w Guberni Witebskiej – zm. 1945 w Żółwinie gm. Brwinów) – polski podróżnik, naukowiec, nauczyciel akademicki, dziennikarz, dyplomata, pisarz najbardziej znany obok Henryka Sienkiewicza, autor wielu książek przetłumaczonych na 142 języki obce. Antykomunista, znienawidzony przez bolszewików za książkę, „Lenin”, której audiobook można słuchać na stronie naszego radia. „Męczeńska włóczęga” to I tom trylogii „Ludzie, zwierzęta, bogowie” – opowieść o ucieczce przed bolszewikami z Krasnojarska do Mongolii po klęsce Kołczakowa. (źródło: https://polona.pl/)

]]>
http://niepoprawneradio.pl/?feed=rss2&p=23049 0
Jak to było, Panie Prezydencie? http://niepoprawneradio.pl/?p=23027 http://niepoprawneradio.pl/?p=23027#respond Wed, 26 Jul 2017 10:45:53 +0000 http://niepoprawneradio.pl/?p=23027

Polski sen o wielkości się kończy. Bezpieka i Niemcy rozgrywają Prezydenta
podsumował ostatnie wydarzenia we „Frondzie” Jerzy Targalski. Wywołały one konsternację i niedowierzanie.

Reforma sądownictwa jest konieczna, ale ustawa o tak dużym znaczeniu, nie może być pisana na kolanie – stwierdziła Zofia Romaszewska.
To żona nie żyjącego już opozycjonisty, Zbigniewa Romaszewskiego, członek Kapituły Orderu Orła Białego doradca społeczny Prezydenta RP.

Skąd Zofia Romaszewska wie, że ustawa była pisana na kolanie i dlaczego przy okazji porównała ciężka pracę Ministra Sprawiedliwości do prokuratorów stalinowskich?
No cóż, każdemu wolno mieć własne zdanie, ale dlaczego udziela głupich rad i jeszcze się tym popisuje w mediach?
Wiem, narażam się wszystkim, dla których stwierdzenie – działacz opozycji PRL – rozstrzyga o wszystkim. Ja takiego nabożeństwa do kombatantów nie mam i nie chce mieć. Oduczyli mnie od tego: Kuronie i Michniki, Frasyniuki, Piniory. I tak się składa, że mam do tego moralne prawo.

Szanuję przeszłość Pani Zofii, ale to nie zmienia faktu, że fizyk nie jest osobą kompetentną, by doradzać Prezydentowi RP w tak fundamentalnych sprawach jak weto do najważniejszych ustaw reformujących zabetonowane sądownictwo w Polsce.
Przyznam, że w pierwszej chwili rozbawiło mnie uzasadnienie Prezydenta, który stwierdził, że ostatecznie przekonała go opinia Zofii Romaszewskiej. Tego po doktorze nauk prawnych nie spodziewałam się.

Nadal nie rozumiem, dlaczego prezydent Andrzej Duda nie oparł się na opinii, choćby profesorów z Akademickich Klubów Obywatelskich im. Lecha Kaczyńskiego?
(List otwarty do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie reformy wymiaru sprawiedliwości)

Nie rozumiem na czym polega praca Kancelarii Prezydenta, która nie zdołała przedstawić Prezydentowi merytorycznej opinii na temat procedowanych ustaw. Dlaczego musiał odwoływać się do emocjonalnej i niekompetentnej opinii politycznej? Dlaczego mijał się z prawdą twierdząc, że nie miał szans na konsultacje?

Te i inne wątpliwości rozstrzygną kiedyś historycy, kiedy dotrą do dokumentów i notatek urzędniczych.
Nie pierwszy raz bowiem zaskakuje swoich wyborców Prezydent Andrzej Duda. Miał przecież ogromną ochotę zawetować reformę o systemie oświaty. Szopka, jaką wtedy odstawił z powołaniem „aniołów stróżów” przy podpisaniu ustawy, musiała upokorzyć nie tylko minister Annę Zalewską, ale i samą Panią Premier Beatę Szydło.
Złośliwi mówili, że doradzała mu wtedy żona – nauczycielka. W to nie wierzę, ale z pewnością była to akcja pozyskania wyborców wśród nauczycieli.
Podobnie było z zawetowaniem ustawy reformującej działalność Regionalnych Izb Obrachunkowych.
Weto nie odbiło się echem, bo była już w toku praca nad reformą sądownictwa. Miało ono jednak ten sam cel; pozyskanie przychylności samorządowców.

Tę słabość psychologiczną naszego |Prezydenta do wybicia się na niezależność, nawet kosztem cudzej pracy i pomysłów, jak w przypadku referendum w sprawie zmiany konstytucji, doskonale muszą znać prawdziwi mocodawcy protestów.
Wiedzą, że Pani Premier to twarda sztuka i nie łatwo ją namówić do zmiany kursu. I tak sobie myślę, że chyba wyszło im z Prezydentem.

Historycy kiedyś dojdą, jak było, tacy jak ja, zaskoczeni, upokorzeni, linczowani słownie przez dziennikarskich cyngli GW i Der Newsweeka, muszą się domyślać i składać strzępy informacji.
Moja teoria brzmi więc tak:

1. Pan Prezydent czekał, że minister Zbigniew Ziobro poprosi o audiencję i opinię. Nie doczekał się, więc milcząco bawił na salonach książęcą parę, gdy dzicz PO i Nowoczesnej obrażała słowami, gestami Jarosława Kaczyńskiego brata prezydenta, którego tak często przywołuje jako swój największy autorytet, śp. Lecha Kaczyńskiego.

2. Zadzwonił Tusk do prezydenta i został odprawiony z kwitkiem, fakt ten został nagłośniony, co bardzo się nam wszystkim spodobało. Pochwaliliśmy Prezydenta.

3. Tusk poskarżył się Merkel, a ta jak to kobieta krewka, zadzwoniła i zażądała, postraszyła, przekonała (?), że musi zablokować ustawy, bo inaczej…
Tego nie wiemy. Za to wiemy na pewno, że Kancelaria Prezydenta skrzętnie pominęła w komunikacie informację o jednym z tematów tej rozmowy, tj. o procedowaniu ustaw dotyczących Sądu Najwyższego.

4.Mógł, oczywiście, Prezydent poinformować o tym Premier i ustalić strategię działania. Tak postępuje drużyna.
Ale chyba zaiskrzyła myśl, że jest okazja pojednać się przynajmniej z częścią opozycji, np. z Kukiz15 i podkreślić swoją niezależność.
Sęk w tym, że było mało czasu, więc na początek postawienie warunków, pod jakimi podpisze ustawę.

5. Niestety, PiS się nie obraziło i spełniło życzenie, mimo dantejskich scen pod Sejmem.
Nie było wyjścia, trzeba było szukać sojuszników, w końcu należy się jakaś wdzięczność za nieopublikowanie Aneksu. I pomoc przyszła z Jasnej Góry, a przewodniczący Episkopatu pięknie podziękował wykładnią prawną o równowadze trójpodziału władzy.
Zachowanie biskupów polskich wobec całej tej przygotowanej skrupulatnie akcji astroturfingu, do którego włączono również watykański dziennik L’Osservatore Romano to oddzielny temat i wart również podsumowania.

Tu podzielę się tylko jedną refleksją.
Kiedy na Twitterze ktoś (nie pamiętam, niestety autora) domagał się reakcji Episkopatu na skandaliczne nawoływanie do przemocy przez polityków opozycji i dzikie wrzaski, wyzwiska pod Sejmem prowokujące zamieszki, fuknęłam, żeby nie mieszać do tego Kościoła.
Kościół jednak wmieszał się sam i pochwalił prezydenta ani słowem nie odnosząc się do zmasowanej akcji obalenia legalnie wybranego rządu.
„Zapomniał” też potępić zachowanie prowokatorów i odciąć się od dezinformacji zawartej w L’Osservatore Romano. Mało tego, w jednym rzędzie swoim wcześniejszym apelem o pojednanie postawił prowokatorów z resztą społeczeństwa, które się kłóci, które jest podzielone.
Czemu mnie to nie dziwi? Historia uczy owieczki, że politykę uprawiali hierarchowie, a ginęli księża. Z rzadka, odwrotnie.

Nie wiem czy było tak, jak piszę.
Faktem jest, że straciłam zaufanie do mojego Prezydenta i na pewno tego poniedziałku 24 lipca, dzień po historycznej rocznicy przystąpienia do Targowicy króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, nie zapomnę do końca życia.
Kto bliżej „tronu” niech szuka innych odpowiedzi na pytanie, kto trafniej ocenił weto Prezydenta; Jerzy Targalski czy Zofia Romaszewska? A może ktoś inny? Opinii i ocen jest wiele, można dociekać.

Mnie pozostaje głosowanie za trzy lata. I już dziś wiem na pewno, że jeśli szczęśliwie dożyję, zagłosuję na tego kandydata, którego wskaże – Jarosław Kaczyński i Jego partia.

_______________________________________________

Ilustracja:https://wpolityce.pl/kultura/350168-rozumiem-weto-prezydenta-dudy-nawet-popierajacy-trumpa-amerykanie-byli-zdumieni-ustawa-o-sn

Zapraszam do słuchania
audycja 860 (czwartkowa)

]]>
http://niepoprawneradio.pl/?feed=rss2&p=23027 0